czwartek, 18 kwietnia 2013

część I. trzydzieści centymetrów pomiędzy głowami.


            Maj od zawsze smakował mi dopiero co dojrzałymi truskawkami i pachniał świeżo skoszoną trawą. Coraz cieplejsze dni stawały się też coraz dłuższe. Z ulgą cisnęłam w kąt wydziergane przez moją mamę swetry z dziecinnymi motywami, a źródło ciepła w postaci rozgrzanego kaloryfera z ulgą porzuciłam na rzecz słonecznych promieni. Przestałam żywić się czekoladą, za to gotowa byłam przyznać królestwo za gałkę owocowego sorbetu z ulubionej lodziarni.
            Siedziałam po turecku i plotłam wianek z długich, giętkich łodyżek koniczyny, przyozdabiając go kwiatkami stokrotek o drobnych, białych płatkach. Czekałam na Ciebie, aż zdyszany wpadniesz na naszą polanę, łamiąc pod naporem swych stóp suche gałązki, walające się wśród traw. Rzucisz na ziemię sportową torbę i poczochrawszy mi włosy niczym młodszej siostrze, zaczniesz się usprawiedliwiać. Trening się przedłużył, powiesz, poprawiając gumową opaskę, spod której wymknęło się kilka kosmyków, wpadając Ci do oczu.
            Szelest trawy wzmógł się, coś chrupnęło i po chwili Twój głośny oddech wyrwał mnie z zamyślenia. Twoja torba głucho uderzyła o glebę, a Ty usiadłeś tuż obok i zrobiłeś mi na głowie jeden wielki kołtun.
            - Dwadzieścia trzy minuty i siedemnaście sekund spóźnienia.
            - Trening się przedłużył.
            Zaśmiałam się, gdy przy pomocy gumki ujarzmiłeś włosy. Uniosłeś jedną brew i posłałeś mi zdziwione spojrzenie. Przez chwilę lustrowałam Twoją twarz – od dumnego czoła, na którym pojawiła się pozioma zmarszczka, przez jasnoniebieskie oczy, prosty nos, lekko rozchylone usta, aż po pokrytą kilkudniowym zarostem szczękę.
            - Jesteś najdziwniejszym człowiekiem, jakiego spotkałam – powiedziałam otwarcie.
- Oho, znowu bawisz się w psychologa? – naigrywałeś się ze mnie. – Proszę, jestem ciekaw, co tym razem wymyśliłaś.
            Nieco zawstydzona opuściłam głowę, byś nie widział rumieńców, którymi pokryły się moje policzki. Ciężka do zniesienia głucha cisza i Twoje spojrzenie, przebijające mnie na wylot uświadomiły mi, że oczekujesz odpowiedzi.
            - Czasami stajesz się tak bardzo przewidywalny…
- Na przykład kiedy? – Wyczułam, że uraziłam Twoją męską dumę.
- Na przykład teraz – odparłam, przypominając sobie, jak przed kilkoma minutami potrafiłam dokładnie nakreślić każdy Twój przyszły ruch.
- Czyli już pewnie wszystko o mnie wiesz? – usiłowałeś zgadnąć.
            Przygryzłam dolną wargę, wzruszając ramionami. Prawda była taka, że nic o Tobie nie wiedziałam. Nie sprawiało mi większego problemu przewidzenie, co zjesz na kolację, ani odgadnięcie, którego buta zaczniesz wiązać najpierw, ale nie miałam pojęcia, co kryjesz w sobie. Niejednokrotnie próbowałam przebić się przez warstwę błękitnych tęczówek do wnętrza Twojej głowy, prześwietlałam wzrokiem warstwę torsu, okrytego bawełnianą koszulką, by chociaż zerknąć na to, co zapisane miałeś w sercu, jednak wszystko na próżno. Stanowiłeś moją zagadkę, najtrudniejszą do rozwiązania, która spędzała mi sen z powiek. Głowiąc się nad nią, często piłam zimną już herbatę, czasami wystygła mi także jajecznica.
            Z reguły udało mi się wysunąć tylko intuicyjne wnioski, hipotezy, pasujące do wielu różnych osób. Ty jednak chciałeś wierzyć w to, że jestem medium, które czyta w ludzkich umysłach. Mówiłeś, że niekiedy na mojej twarzy pojawiało się coś w rodzaju chytrego uśmieszku fakira. Bałeś się wtedy, bo zdawałeś sobie sprawę, że nic przede mną nie ukryjesz, nawet gdybyś nie miał nic do ukrycia. Sądzisz, że twoja kieszeń jest pusta, ale fakir patrzy się na nią i uśmiecha się chytrze, bo wie lepiej od ciebie, co w niej masz, mówiłeś. I rzeczywiście. Potrafi ci z niej wyjąć piętnaście chustek do nosa, cztery króliki i dwa kanarki. Zawsze z drżącym sercem zastanawiałeś się, co tym razem wyciągnę z twojej kieszeni.
            A ja nie wyciągałam nic zaskakującego. To, że akurat coś Cię dręczyło, byłeś smutny, rozdrażniony lub wręcz przeciwnie – wprost kipiałeś radosną energią, miałeś wypisane na twarzy. Z tęsknoty za rodziną każdego dnia przybywały Ci kolejne zmarszczki wokół oczu.
            - Zostań wróżką.
- Słucham? – Zatopiona we własnych rozmyślaniach nie usłyszałam, co do mnie mówiłeś.
- Zostań wróżką – powtórzyłeś. – Czytasz w ludzkich umysłach, nawet aura wokół ciebie jest jakaś dziwna.
            Dziwna. Uważałeś, że jestem dziwna. Żadna kobieta nie chciałaby zostać tak nazwana. Zagadkowa, tajemnicza, niezwykła – owszem, ale nie dziwna.
            - Pomyślę nad tym – odparłam wymijająco.
            Słońce ulokowało się w najwyższym punkcie na niebie, a skąpana w jego promieniach polana wydawała mi się najpiękniejszym miejscem na świecie. Nie tylko przez wyłaniające się spośród traw stokrotki, ptaki wyśpiewujące swe cudowne trele, ale przede wszystkim ze względu na Ciebie. Siedziałeś obok mnie, wsparty na przedramionach, rozluźniony. Ciepły wietrzyk wiosenny lekko rozwiewał Twoje włosy. Wyglądałeś, jakbyś nie wiedział, co to grzebień. I z tą niewiedzą było Ci do twarzy.
            - Niedługo wracasz do domu – ze zwykłego tchórzostwa bardziej stwierdziłam, niż zapytałam, bojąc się odpowiedzi.
- Mhm – przytaknąłeś, ale nie do końca byłeś skupiony na dialogu ze mną.
            Bacznie obserwowałam, jak usiłujesz chwycić między dwa palce muchę, która właśnie przysiadła Ci ramieniu. Zmarszczyłeś czoło, aż Twoje brwi złączyły się w jedną linię. Przez chwilę czaiłeś się, by w końcu zwinnie złapać owada za malutkie skrzydełka.
            - A Ty?
- Przecież ja tu mieszkam. – Próbowałam roześmiać się, by ukryć zakłopotanie, ale nerwowy chichot, jaki z siebie wydałam od razu mnie zdradził.
- Czasami odnoszę wrażenie, że mieszkasz wszędzie i nigdzie – powiedziałeś chyba sam do siebie, bo zamiast patrzeć na mnie, utkwiłeś swój wzrok gdzieś ponad wierzchołkami drzew. – Wydajesz się być wolnym duchem, niezależną, nieskrępowaną istotą. Trochę, jakbyś nie istniała naprawdę.
            Związałam mocniej giętkie łodyżki koniczyny, poczym zaczęłam obracać zielony wianek w palcach. Drobne niedociągnięcia i nierówne odstępy pomiędzy kwiatkami stokrotek zdradzały, że robiłam go niecierpliwie, nie mogąc się skupić. Wyciągnąłeś dłoń, a gdy nasze palce na chwilę zetknęły się ze sobą poczułam, jakby przebiegła przez nie iskra. Pochwyciłeś roślinną opaskę i włożyłeś sobie na głowę zamiast tej, którą nosiłeś do tej pory.
            - Trochę nie mój styl, ale ładny - powiedziałeś i uśmiechnąłeś się szeroko.
            A uśmiechałeś się cudownie – najpierw lekko drgał Ci podbródek, dopiero po chwili rozchylałeś wargi, ukazując szereg zadrutowanych zębów, a wraz z kącikami ust w górę wędrowały także policzki. Tylko Twoje oczy pozostawały wciąż tak samo obojętne. Błękitna stal, tak lubiłam je nazywać.
______________________________________________
to moje drugie opowiadanie. tym razem bohaterem jest siatkarz, a nie skoczek, ale znów sport nie gra tutaj głównej roli :) pomysł przyszedł znienacka, ale mam nadzieję, że utrzyma się na dłużej i nie przerwę nagle :) zapraszam też na moje inne opowiadanie http://spod-szklanki.blogspot.com o Gregorze Schlierenzauerze. 
aśka.

5 komentarzy:

  1. Zapowiada się naprawdę intrygująco. Ciągle zastanawiam się jaką rolę gra tutaj Michał. Jej chłopaka, przyjaciela, kochanka? (: Mam nadzieję,że rozstrzygniesz moje myśli :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie oglądam siatkówki, nie wiem za bardzo kim jest główny bohater ale wiem za to, że piszesz świetnie i pomimo mej nie wiedzy bardzo mi się spodobało.
    Główna bohaterka jest tajemnicza, ciekawa po prostu taka postać do odkrywania i wyraźnie coś czuje, do tego chłopaka. Zapowiada się ciekawie, więc zostaję i będe czytać :)
    Zapraszam też do siebie:
    http://przy-tobie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. nie ogarniam siatkowki, ale zostaje, lubie dziewczyne :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Klimat z kategorii tych magicznych. A ja wiem kto tu robi za bohatera, chyba ;) Spodobało mi sie więc bez badania czytam dalej ;)
    Xoxo K.
    Walne sobie reklamę a co :D
    www.majkawskrze.blogspot.com
    www.itstimetofollowyourdreamsnow.blogspot.com zapraszam wszystkich w wolnej chwili ;)

    OdpowiedzUsuń